Asset Publisher Asset Publisher

Bieganie

Bieganie to dziś, obok jazdy na rowerze, najpopularniejszy sport uprawiany przez Polaków.

W ostatnim sondażu firmy ARC Rynek i Opinia regularne bieganie zadeklarowało 21 proc. badanych. Do tej formy aktywnego spędzania wolnego czasu przekonuje się coraz więcej osób, co widać szczególnie na ulicach dużych miast. Warto jednak, by biegacze dobiegli także do lasów.

Dlaczego, ulegając modzie na zdrowy styl życia, wybieramy akurat bieganie? Jest to z pewnością najbardziej demokratyczna dyscyplina sportu. Uprawiać ją może każdy, niezależnie od wieku. W październiku ubiegłego roku maraton w Toronto ukończył stulatek, Brytyjczyk Fauja Singh. Zmarły trzy lata temu Polak Henryk Braun biegał do 96 roku życia. Także stan zdrowia nie zawsze jest przeszkodą. W imprezach w całej Polsce na starcie stawia się przynajmniej kilkudziesięciu zawodników poruszających się o kulach. Standardem jest udział w większych biegach zawodników poruszających  się na wózkach.

Bieganie to też z pewnością jeden z najtańszych sportów, do którego uprawiania w ostateczności wystarczą buty za kilkadziesiąt złotych

Bieganie to też z pewnością jeden z najtańszych sportów, do którego uprawiania w ostateczności wystarczą buty za kilkadziesiąt złotych. A przy tym jeden z najbardziej efektywnych dla chcących zrzucić wagę. Godzinny bieg pozwala spalić tysiąc kalorii. Dla porównania, jeżdżąc tak samo długo na rowerze spalimy 300-600 kalorii, pływając - 400 kalorii, a uprawiając aerobic – około 550 kalorii. Do tego biegać możemy o każdej porze roku (przy odpowiednim zabezpieczeniu, biegaczom niestraszne są nawet kilkunastostopniowe mrozy) i wszędzie. Choć najlepiej, rzecz jasna, po lesie.

Zielona bieżnia

Dlaczego właśnie tam? Powód jest oczywisty. O ile przyjemniej biega się tam, gdzie unosi zapach drzew, zamiast smrodu spalin. Gdzie słychać szum liści i śpiew ptaków, a nie wielkomiejski zgiełk. Gdzie wiatr nie wieje nam w twarz, tylko delikatnie orzeźwia, a słońce, zamiast świecić w oczy, delikatnie sączy się rozproszone przez liście.

fot. Val Thoermer/Shutterstock.com

Bieganie po lesie jest nie tylko przyjemniejsze, ale też zdrowsze. – Powietrze w lesie jest kilkadziesiąt razy czystsze niż w miastach, a olejki eteryczne wydzielane przez drzewa mają działanie bakteriobójcze i grzybobójcze. W dodatku żywa zieleń i panująca w lesie cisza działają na człowieka uspokajająco – tłumaczy Anna Malinowska, rzeczniczka Lasów Państwowych.

Wpływ na nasze zdrowie ma też to, po czym biegamy. Pod tym względem leśne ścieżki mają zdecydowaną przewagę nad asfaltem i płytami chodnikowymi. Są miękkie i amortyzują wstrząsy podczas stawiania kroków. Ma to zbawienny wpływ przede wszystkim na nasze kolana i kręgosłup.

Od czego zacząć przygodę z bieganiem? Od zakupu odpowiednich butów

Od czego zacząć naszą przygodę? Od zakupu odpowiednich butów. Używanie przypadkowego obuwia, nawet sportowego, nie ma sensu, bo z pewnością zniechęci do biegania. Buty dla biegaczy mają odpowiednio wyprofilowaną podeszwę, żeby ułatwić przetaczanie stopy, i – przynajmniej te klasyczne, treningowe - amortyzację, żeby niwelować wstrząsy.

Przed wyborem obuwia powinniśmy sprawdzić, jak stawiamy stopę podczas robienia kroku. Najlepiej w tym celu obejrzeć podeszwę butów noszonych jakiś czas noszonych na co dzień. Jeśli jest bardziej starta od strony wewnętrznej - musimy szukać butów dla pronatorów, jeśli od zewnętrznej – dla supinatorów, a jeśli jest starta w miarę równomiernie – mamy stopę neutralną. Możemy to też sprawdzić stawiając mokrą stopę na kartce papieru. Dzięki odpowiedniemu dobraniu butów nasz krok będzie stabilniejszy, a mięśnie i ścięgna równomiernie obciążone, a więc mniej podatne na kontuzje.

Kolejna rzecz, jaka powinniśmy wziąć pod uwagę, to podłoże, po którym będziemy biegać. W większości przypadków najlepsze będą buty uniwersalne, doskonale nadające się do biegania i w mieście, i po leśnych ścieżkach. Producenci oferują też buty trailowe, czyli do biegania w trudnym terenie. Te świetnie sprawdzą się na ścieżkach leśnych, a nawet poza nimi, jednak już bieganie na asfalcie będą mniej komfortowe. Mają mocno profilowaną podeszwę, często są cięższe, bardziej zabudowane i mniej przewiewne.

Coraz większą popularność zdobywają buty do biegania naturalnego. Są prawie zupełnie pozbawione amortyzacji, mają głęboko nacinaną podeszwę i miękką cholewkę, co umożliwia wyginanie ich w każdą stronę. Bieganie w takich butach przypomina bieganie boso. Polecane są osobom, które mają już za sobą kilkusetkilometrowy trening i zdążyły wzmocnić mięśnie nóg.

Inspektor gadżet

Buty to w zasadzie jedyny zakup niezbędny, by wyruszyć na trasę. Zacząć bieganie możemy w zwykłej bawełnianej koszulce, choć oczywiście bardziej komfortowo będziemy się czuć w tzw. koszulce technologicznej. Jest wykonana ze sztucznej tkaniny, która jest przewiewna, nie wchłania potu, nie przykleja się do ciała i nie obciera.

fot. Dudarev Mikhail/Shutterstock.com

W specjalistycznych sklepach dla biegaczy możemy kupić dowolny element ubioru. Wczesną wiosną przydatna może się okazać chroniąca przed wiatrem i zimnem bluza, długie spodnie, cienka czapka i rękawiczki. Producenci odzieży oferują  stroje na każdą pogodę, nawet kilkunastostopniowy mróz. Z ubiorem nie należy jednak przesadzać. Powinniśmy ubierać się tak, by przed rozpoczęciem biegu było nam odrobinę za zimno. Po krótkim wysiłku i tak za chwilę będzie nam zbyt ciepło. Gruby ubiór, wbrew temu co można zobaczyć w niektórych filmach, nie pomaga w szybszym zrzuceniu wagi podczas treningu.
Różnorodność i ilość sprzętu dla biegaczy jest już tak duża, że powstają sklepy przeznaczone wyłącznie dla uprawiających ten sport. Wśród mniej lub bardziej przydatnych gadżetów znajdziemy m.in. okulary (dobrze trzymające się głowy, zwykle w wymiennymi szkłami na różną pogodę lub porę dnia), pasy z bidonami (przydatne, kiedy biegamy w upale lub więcej niż 10 km) czy pulsometry. Te ostatnie to urządzenia, najczęściej w formie zegarków, z wbudowanym odbiornikiem GPS i monitorem tętna, współpracujące z domowymi komputerami. Profesjonalistom pozwalają mierzyć wszystkie parametry biegu (czas, trasa, dystans, prędkość, tempo, wysokość nad poziomem morza itp., szacunkową liczbę spalonych kalorii) i kondycję organizmu (tętno) i odpowiednio planować trening. Dla amatorów są świetnym motywatorem. Pozwalają śledzić postępy, bić kolejne rekordy i chwalić się nimi w serwisach społecznościowych. Zakup pulsometru to wydatek od kilkuset do ponad tysiąca złotych, jednak posiadając smartfona możemy zastąpić pulsometr jedną z wielu darmowych aplikacji, dających podobne możliwości.

Do biegu

W polskich lasach miejsc, w których można biegać są tysiące. Najlepiej nadają się do tego ścieżki dydaktyczne i szlaki turystyczne. Samych ścieżek dydaktycznych, czyli szklaków poprowadzonych wzdłuż najciekawszych obiektów przyrodniczych czy miejsc historycznych, oznakowanych tablicami informacyjnymi, jest w lasach blisko 500. Oprócz tego leśnicy wyznaczyli ponad 22 tys. km pieszych szlaków. To dystans odpowiadający ponad 520 maratonom.

W polskich lasach miejsc, w których można biegać są tysiące. Najlepiej nadają się do tego ścieżki dydaktyczne i szlaki turystyczne

W lasach powstają też pierwsze trasy przeznaczone specjalnie dla biegaczy. Na przykład, leśnicy z Kalisza Pomorskiego wytyczyli w Cybowie ścieżkę z oznaczeniami pokonanego dystansu co 100 metrów. Zaczyna się ona i kończy na obrzeżach miejscowego stadionu i liczy 2600 metrów.

Tras do biegania jest w lasach tyle, że z większości miejsc w Polsce dojedziemy do nich samochodem w pół godziny. Zwykle w pobliżu znajdziemy leśny parking oraz miejsca biwakowe lub wiaty turystyczne, gdzie można odpocząć. Najbliższą ścieżkę czy szlak najłatwiej znajdziemy w Leśnym Przewodniku Turystycznym Czaswlas.pl (więcej o nim na str. XX). Wszelkich informacji udzielą także pracownicy nadleśnictw, do których telefony możemy znaleźć na stronach internetowych regionalnych dyrekcji Lasów Państwowych.

Inną formą promocji biegania po lasach jest udział leśników w organizowaniu zawodów. Takich imprez jest w kraju kilkadziesiąt: od lokalnych biegów na krótkich, kilkukilometrowych dystansach do maratonów, ściągających nawet zawodników z zagranicy.

Na start

Podczas pierwszych treningów powinniśmy pamiętać, że to jeszcze nie wyścig. Szybki, ale krótki bieg nic nam nie da. Prędzej nabawimy się kontuzji i zniechęcimy do biegania, niż poprawimy kondycję czy zrzucimy wagę (organizm zaczyna spalać tłuszcz najwcześniej po 30 minutach biegu). Lepiej zacząć od kilkuminutowego marszu, przejść do marszobiegu, a dopiero później do – wciąż bardzo wolnego – biegu. Po kilku takich treningach większość z nas będzie w stanie biegać przez około pół godziny bez zatrzymywania się. Parę tygodni później można spróbować swoich sił w pierwszych zawodach. Nie bójmy się porażki. Najlepsi biegacze dobiegają wprawdzie do mety biegu na 5 km w około 15 minut, jednak limit na ukończenie takich zawodów to zwykle 60 minut. W godzinę te 5 km można pokonać spacerem.
Start w zawodach świetnie motywuje do dalszego biegania: osiągania coraz lepszych czasów i przemierzania coraz dłuższych dystansów. Jak to robić – powiedzą nam poradniki, które bez problemu znajdziemy w Internecie czy księgarniach. Warto do nich zajrzeć, by nasze bieganie stało się stylem życia a nie tylko chwilową mogą. Nestor biegaczy Henryk Braun, powtarzał „kto biega całe życie, ten się czuje znakomicie". 8 milionów Polaków już mu uwierzyło.


Asset Publisher Asset Publisher

Zurück

Wyborcza.pl KLIMAT - "Stalowa Wola. Leśnicy krytykują wycinkę 1000 hektarów lasu pod budowę fabryki chemicznej i farmy fotowoltaicznej"

Wyborcza.pl KLIMAT - "Stalowa Wola. Leśnicy krytykują wycinkę 1000 hektarów lasu pod budowę fabryki chemicznej i farmy fotowoltaicznej"

Lasy Państwowe, oficjalnie ostro krytykują wycinkę blisko tysiąca hektarów lasu w Stalowej Woli. Nadleśniczy wylicza, że na tym terenie jest aż 155 hektarów, gdzie drzewa mają ponad 100 lat.

To ma być dzieło życia Lucjusza Nadbereżnego, prezydenta Stalowej Woli, nazywanego "cudownym dzieckiem PiS-u". Chce stworzyć Centralny Okręg Przemysłowy na miarę XXI wieku. - Marzy mu się bycie drugim Eugeniuszem Kwiatkowskim - drwią jego krytycy.

"Dzięki wsparciu politycznemu udało mu się zabrać teren Lasom Państwowym"

Nadbereżny chce przyciągnąć nowe firmy, oferując teren w strefie Euro-Park Stalowa Wola. Ale żeby mogły powstać tam nowe zakłady przemysłowe, trzeba wyciąć blisko tysiąc hektarów lasu.Leśnicy stanowczo są temu przeciwni.

Nadbereżny po raz pierwszy został prezydentem Stalowej Woli w 2014 rok, miał wówczas 29 lat. Cieszy się dużym poparciem we władzach PiS-u, a miasto stało się matecznikem partii. W kolejnych kampaniach  wyborczych organizowano tu pikniki i spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą i premierem Mateuszem Morawieckim. Do Stalowej Woli często zaglądał Jarosław Kaczyński.

- Dzięki wsparciu politycznemu udało mu się zabrać teren Lasom Państwowym - uważają mieszkańcy.

W sierpniu 2021 roku Duda podpisał w Stalowej Woli specustawę "Lex Izera" umożliwiającą wycięcie 1,2 tys. lasów. W Jaworznie (woj. śląskiej) objęła ona 238 ha gruntów, w Stalowej Woli 996 ha.

- Ustawa stwarza prezydentowi Lucjuszowi Nadbereżnemu i jego współpracownikom niespotykaną szansę rozwojowego skoku w dziejach Stalowej Woli. Nie mógłbym nie wspomóc tej idei - przyznał Duda po podpisaniu ustawy.

Andrzej Duda podpisał ustawę, która pozwala zamieniać lasy na tereny przemysłowe.
A prezydent Stalowej Woli mówi o "COP-ie XXI wieku"

Dla fabryki Izery w Jaworznie

W Jaworznie teren potrzebny był dla fabryki samochodów elektrycznych Izera. O tym, co ma powstać w Stalowej Woli, nie mówili ani przedstawiciele rządu w trakcie prac nad specustawą, ani prezydent miasta. Padały enigmatyczne stwierdzenia, że terenami interesuje się dwóch inwestorów zagranicznych.

Zgodnie z ustawą przeznaczenie terenu jest następujące: mają powstać inwestycje przemysłowe, związane ze wspieraniem rozwoju i wdrażaniem nowoczesnych projektów dotyczących energii, elektromobilności lub transportu, służących upowszechnianiu nowych technologii oraz poprawie jakości powietrza lub strategicznej produkcji dla obronności państwa, wysokich technologii elektronicznych i procesorów, innowacyjnej technologii wodorowej, lotnictwa, motoryzacji oraz przemysłu tworzyw sztucznych.

Ustawę eksperci nazwali zbrodnią na przyrodzie. Krytykowała ją ówczesna opozycja. Szybko została jednak przepchnięta, bez konsultacji, bez opinii o skutkach jakie wywoła wylesienie tak dużego obszaru.

W Jaworznie protestowali mieszkańcy i przyrodnicy. Przeciwko wycince wypowiedziało się nadleśnictwo Chrzanów, któremu podlegają tamtejsze lasy. - Stanowisko w sprawie wycinki, które wysłaliśmy do ministerstwa klimatu i środowiska oraz Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach było negatywne. Wycinka lasu w mieście, które znajduje się w aglomeracji śląskiej, na pewno wpływa niekorzystnie na środowisko - mówi "Wyborczej" nadleśnicza Ewelina Boruń.

Wycinka drzew Jaworznie skończyła się w lipcu ub.r. .

To las gospodarczy, bez wartości przyrodniczych

W Stalowej Woli protestów nie było, choć wycięty ma być las o powierzchni jednej ósmej miasta. Prezydent Nadbereżny zapewniał, że Stalowa Wola pozostanie zielonym miastem i nie będzie żadnego ubytku ekologicznego.

W przeciwieństwo do leśników z Chrzanowa, Jacek Pomykała, nadleśniczy z Rozwadowa nie protestował, gdy zabierano nadleśnictwu tysiąc hektarów. Mieszkańców Stalowej Woli przekonywano, że okoliczne lasy, to lasy sosnowe, gospodarcze, bez większej wartości przyrodniczej.

Zapytaliśmy urzędników ze Stalowej Woli, dlaczego planują wyciąć prawie tysiąc hektarów, a nie np. 300 czy 400 ha?

Nie otrzymaliśmy konkretnej odpowiedzi.

Pierwsza - fabryka folii miedzianych

Pierwszą, która powstała na wylesionym terenie jest koreańska fabryka SK Nexilis. Ma produkować folie miedziane używane w bateriach litowo-jonowych. Będzie przerabiać ogromne ilości substancji chemicznych, m.in. kwasu siarkowego, kwasu chlorowodorowego, podchlorynu sodu, wodorotlenku wapnia, siarczanu glinu, tlenku chromu, wodorotlenku sodu. Będzie też zużywać ogromne ilości wody i zrzucać równie dużo ścieków.  Do uciążliwości dojdzie jeszcze hałas z urządzeń chłodniczych i wentylatorów zamontowanych na dachach fabryki.

Duże osiedle położone jest około kilometra od zakładu

Na zagrożenia związane z produkcją w SK Nexilis zwrócili uwagę posłowie Lewicy, gdy przeczytali decyzję środowiskową podpisaną przez prezydenta Stalowej Woli. Na początku 2022 roku interpelowali w tej sprawie. Ujawnione przez nich dane zaniepokoiły mieszkańców i radnych, którzy wcześniej dali zielone światło dla specustawy.

W kwietniu 2022 r. Renata Butryn, wówczas radna z opozycyjnego Stalowowolskiego Porozumienia Samorządowego mówiła: - Gdy podpisywaliśmy rezolucję popierającą uzyskanie terenów inwestycyjnych, chodziło nam o zakłady bezpieczne dla środowiska. Technologia, która tu będzie stosowana, to nowoczesna technologia. Może jest bardziej bezpieczna niż w innych zakładach w Stalowej Woli, ale to kolejny zakład chemiczny.

Mieszkańcy Stalowej Woli mają wątpliwości

Nie wiadomo jeszcze, kiedy fabryka zacznie pracować, ale jej powstanie odtrąbiono już jako sukces rządu Morawieckiego. Wojewoda nie wydał jeszcze pozwolenia zintegrowanego,w którym zostaną określone dopuszczalne normy zanieczyszczeń.

Pod koreańską fabrykę wycięto prawie 60 ha lasu. Na tym nie koniec wyrębu.

Niedawno prezydent Stalowej Woli zaczął przygotowywać wylesienie kolejnych 875 ha. Tym razem mieszkańcy Stalowej Woli nie byli już tak bierni. Zażądali konsultacji społecznych, prześledzili raport oddziaływania na środowisko, przygotowany na zamówienie prezydenta miasta.

Damian Marczak radny poprzedniej i obecnej kadencji, mówi, że głosował za powstaniem nowej strefy gospodarczej. Dlaczego? Bo jest problem z terenami dla inwestorów, a miasto powinno się rozwijać. - Teraz mam jednak wątpliwości. Tu, gdzie miały budować się firmy ekologiczne, z sektora elektromobilności, mogą być dopuszczeni inwestorzy, którzy oddziałują na środowisko, zagrażając zdrowiu mieszkańcom. Prezydent Nadbereżny przeinwestował. Budżet nam się nie dopina, brakuje kilkuset milionów złotych. Boję się, że miasto postawione pod ścianą będzie sprzedawać działki każdemu, kto będzie chciał kupić. Dlatego obawiam się, że pojawią się firmy z produkcją szkodliwą dla środowiska i mieszkańców - mówi Marczak.

Razem z radną Joanna Grobel-Proszowską złożył uwagi do raportu. - Jest niekompletny, ma wiele błędów. Np. obserwacje ptaków prowadzono po okresie lęgowym, lasy zostały uznane za gospodarcze, a część z nich należałoby uznać za enklawy cenne przyrodniczo, warte zachowania - uważa Marczak.

W czasie konsultacji wreszcie mogli się wypowiedzieć przeciwnicy wycinki lasów. Argumentowali, że w mieście są już duże zakłady, które zanieczyszczają powietrze. - Mamy hutę, zakład produkujący felgi aluminiowe. Metaliczny zapach w powietrzu jest wyczuwalny zwłaszcza wieczorami. W Stalowej Woli nie ma monitoringu powietrza - mówili.

Obawiają się, że inwestować będą firmy, których nikt nie chce przyjąć gdzie indziej, a powstanie nowych zakładów nie oznacza, że przybędzie więcej miejsc pracy, zwłaszcza dla młodych. Mieszkańcy Stalówki mówią: - Boimy się, że wokół miasta powstanie ogromna poręba. A inwestorzy może się pojawią, a może nie.

Nie wierzą zapewnieniom Nadbereżnego, który deklaruje, że lasy wycinane będą sukcesywnie: dopiero wtedy gdy pojawi się inwestor.

Leśnicy sprzeciwiają się wycince

- Zgodnie ze specustawą, jeśli w ciągu 10 lat, wylesiony teren nie zostanie wykorzystany, ma być zwrócony Lasom Państwowym. Ale to już nie będzie las tylko teren po wycince - mówi "Wyborczej" Wojciech Chełpa, nadleśniczy nadleśnictwa Rozwadów.

Chełpa zastąpił Pomykałę i ma zupełnie inne podejście do wycinki lasów pod fabryki w Stalowe Woli. Nadleśnictwo zdecydowanie sprzeciwia się tym planom.

- Wycinka lasu na tak dużym obszarze stanowiłaby poważne zagrożenie dla przyrody oraz dla zdrowia mieszkańców. Miałaby negatywne skutki dla lokalnego środowiska i mogłaby przyczynić się do pogorszenia jakości powietrza.

Wzywamy władze miasta do podjęcia działań, mających na celu ochronę lasów i środowiska naturalnego oraz poszukiwania alternatywnych rozwiązań rozwoju gospodarczego, które nie prowadzą do dewastacji przyrody - grzmi nadleśnictwo.

Chełpa przypomina, że wszystkie lasy w Polsce, poza parkami i rezerwatami są lasami gospodarczymi. - Mówienie "las gospodarczy", w domyśle bezwartościowy, ma jednak w tym wypadku służyć podważeniu jego wartości przyrodniczej.

- W tym tysiącu hektarów przeznaczonych do wycinki jest aż 155 hektarów lasu w wieku ponad 100 lat - wylicza Chełpa.

Nadleśniczy jest poruszony wizją wycinki setek tysięcy a może nawet miliona drzew. -
W zamian prezydent obiecuje nowe nasadzenia w mieście. Owszem, pojawiło się trochę nowych  drzewek. Ale jak się ma posadzenie nawet kilku tysięcy drzewek do wycinki setek tysięcy? - pyta.

Leśnik tłumaczy, że w ramach specustawy Jaworzno i Stalowa Wola w zamian za przejęte lasy miały kupić grunty, na których można prowadzić gospodarkę leśną i przekazać je Lasom Państwowym.

- Stalowa Wola kupiła prawie tysiąc ha terenów w aż 18 lokalizacjach. Z tego tylko niecałe 7 hektarów w granicach nadleśnictwa Rozwadów. Prezydent Nabereżny za 45 mln pozyskał grunty o wartości 680 mln, które może sprzedać za ok. 1 miliard zł. Nadleśnictwo nie dość, że straciło prawie 1000 ha lasów to jeszcze musiało zapłacić od tej transakcji podatek VAT i CIT, prawie 19 mln zł - wylicza dalej nadleśniczy.

Na pytanie, kto zajmuje się teraz lasami przejętymi przez miasto odpowiada, że nie wie: - W każdym razie nie my.

Anna Litwin z urzędu miasta w Stalowej Woli wyjaśnia: "Lasy te dozoruje na bieżąco spółka Miejski Zakład Komunalny w Stalowej Woli, której gmina powierzyła utrzymanie zieleni w mieście".

Chełpa przypomina, że około połowa terenu przeznaczonego do wycinki jest podmokła, część to bagna. - Wycinka zdecydowanie wpłynie na poziom wód gruntowych. Z pewnością będzie mieć wpływ na sąsiednie lasy. W gminach obok Stalowej Woli już brakuje wody w studniach. Co będzie jeśli wytną tysiąc hektarów? -pyta.

Farma fotowoltaiczna zamiast lasu

Zastępca nadleśniczego Radosław Jędral dodaje, że już rozpoczęto prace przy wylesieniu kolejnych 100 ha. - Inwestorem jest PGE Energia Odnawialna, która ma zamiar wybudować m.in. farmę fotowoltaiczną, i magazyny energii. Wytną 100 ha lasów, żeby postawić farmę fotowoltaiczną. Jak taka dewastacja ma się do ich deklaracji środowiskowej? - zastanawia się Jędral.

Leśnicy podkreślają, że farma ma powstać na obszarze cennym przyrodniczo. Wycinka zniszczy naturalne ekosystemy i bioróżnorodność. - Mamy tereny po kopalni siarki, może tam należałoby budować farmę? - sugerują.

PGE już stara się o odpowiednie pozwolenia, 14 maja prezydent Stalowej Woli kazał firmie sporządzić raportu oddziaływania na środowisko. Farma ma mieć moc do 75 MW.

Czy uda się powstrzymać wycinkę?

- Wycinka tysiąca hektarów jest faktycznie bezprecedensowa. Sprawa Stalowej Woli pojawiła się na posiedzeniu Państwowej Rady Ochrony Przyrody (PROP), za sprawą opinii na temat oddziaływania środowiskowego, przygotowanej w sposób skandaliczny jeśli chodzi o poziom
 i kompetencje - mówi prof. Jerzy Szwagrzyk z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, członek PROP.

- Stwierdzenia deprecjonujące wartości przyrodnicze są nie do końca prawdziwe, bo opinia została sporządzona nie tak jak należy. Pomija się w niej cenne podmokłe siedliska, a to że one tam są, wynika z wykazu gatunków. Wycinka będzie miała wpływ na warunki hydrologiczne na dużym terenie, przecież lasy zatrzymują wodę. Stracimy torfowiska - komentuje prof. Szwagrzyk

Mieszkańcy Stalowej Woli zaczynają walczyć o swoje lasy. Przygotowali petycję „Sprzeciw wobec planów wylesienia niemal 1000 hektarów lasu pod budowę zakładów przemysłowych" i zbierają podpisy. - Chcielibyśmy choć ograniczyć tę wycinkę - mówią.

Prezydent Nadbereżny wyjaśnia, że sprawy zaszły za daleko, że na infrastrukturę: budowę dróg dojazdowych, instalacje i sieci zostanie wydane w sumie pół miliarda złotych i nie ma odwrotu.

Te lasy są ważne dla nas wszystkich

Prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery i klimatolog wycinkę tysiąca hektarów lasów nazywa "zupełnie absurdalną". Przypomina, że lasy w Stalowej Woli dostarczają usługi ekosystemowe: - My ich nie wyceniamy, nie płacimy za nie, ale w kontekście zatrzymywania wody i wpływania na jakość powietrza, na bioróżnorodność, one są bardzo ważne. I to wcale nie muszą być bardzo bogate przyrodniczo lasy. One są ważne dla nas wszystkich. W dobie kryzysu planetarnego tego typu myślenie i postępowanie jest sprzeczne z interesami mieszkańców Stalowej Woli i nie tylko. Należy zwrócić uwagę na odpowiedzialnych za decyzje środowiskowe, patrzeć im na ręce, bo to decyzja nieodwracalna. Myślenie w kategorii, że może ten teren może się kiedyś przydać i niszczenie części natury jest po prostu nieodpowiedzialne - mówi prof. Malinowski.

Redagował Aleksander Gurgul